Wpatrywałam się w chłopaka bite dwie minuty, a jego uśmiech nie schodził z jego twarzy. Po czasie się opamiętałam.
- Jejku przepraszam. - oparłam. Skupiłam się na tym, że nie słyszę jego myśli. Nic, zero. Jakby nie był człowiekiem.
- Lydia prawda? - zapytał, dalej nie opuszczając swojego jakże czarującego uśmiechu. Stoję jak słup soli, starając się oderwać od niego wzrok, a Scott zaczął znacząco chrząkać.
- Tak. - odparłam w końcu. - A to jest Scott - pokazałam palcem w stronę przyjaciela, stojącego z drugiej strony samochodu. Stiles zerknął na niego, kiwnął głową, po czym jego wzrok wrócił do mnie. To zupełne szaleństwo, co teraz czuję, przysięgam.
- Mogę Cię o coś prosić? - zapytał 'nowy'. - Pożyczysz mi podręcznik z chemii? Mam trochę do nadrobienia, a dzisiaj raczej nie zajrzę do księgarni. - stwierdził. Po chwili dotarło do mnie co powiedział i niezdarnym ruchem sięgnęłam do torebki po książkę, którą od razu mu podałam. Część mnie ma ochotę dotknąć jego dłoni, a najlepiej w ogóle jej potem nie puszczać, ale druga część - ta mądrzejsza, silniejsza, świadoma - stara się opamiętać. Stiles rzucił podręcznik na siedzenie, założył okulary słoneczne, kiwnął głową i wsiadł do auta. Uświadamiając sobie na jaką idiotkę wychodzę, stojąc jeszcze sama na zewnątrz, wsiadam do skody, gdzie Scott już jest.
- Co się stało między Wami? - zapytał przyjaciel, kiedy szukałam kluczyków pod swoimi pośladkami.
- A co się miało stać? - zapytałam, mając nadzieję, że moja orientacja nie była tak widoczna, ale oszukiwałam sama siebie.
- Nagle zrobiło się strasznie dziwacznie, jakbyś po prostu postradała zmysły i chciała zacząć jak inne prześladować biednego Stilesa. Myślałem, że będę musiał biec po inhalator. Ciesz się, że nie było tu naszej kochanej Ali, bo nie wiem czy pamiętasz, ale to ona go zaklepała.
- Scott, przestań już gadać. Nic się nie stało. - przerwałam przyjacielowi lekko zdenerwowana i odpalając auto, wyjechałam z parkingu szkoły.
Weszłam do domu i pierwsze, co postanowiłam zrobić, to wziąć z lodówki butelkę coli. Mama nie wróciła jeszcze z pracy, w sumie nigdy nie wraca na czas. Jest od niej dosłownie uzależniona. Przykro mi, że stoję na jej drodze do rozwoju kariery prawnika. Kiedy tata żył, to on spędzał ze mną większość czasu, więc mama spokojnie mogła pracować nad swoimi sprawami i jeździć na delegacje.
Mam dość duży pokój. "kiedyś" o takim mogłam tylko pomarzyć. Jak każda nastolatka mam tutaj łóżko, szafę i toaletkę. Tylko że poza tym posiadam jeszcze duży plazmowy telewizor, wielkie lustro i przepiękny widok z tarasu. Przez pierwsze miesiące po powrocie ze szpitala nie dostrzegałam tego piękna, ale musiałam zakończyć kiedyś tę żałobę. Niedawno odważyłam się położyć na szafce kilka naszych wspólnych zdjęć, co prawda nadal wywołują we mnie przykre emocje, ale nie doprowadzają mnie już do histerycznego płaczu.
Kiedy ja i Scott docieraliśmy do parkingu szkoły, Allison już tam stała, rozglądając się nerwowo. Zaparkowałam na moim stałym miejscu i kiedy wyszliśmy z auta, przyjaciółka szybko do nas podbiegła.
- Słuchajcie, zaraz zaczyna się lekcja, a ja nigdzie nie widzę auta Stilesa. Myślicie, że zrezygnował? - dramatyzowała.
- Dlaczego miałby rezygnować? - zapytałam, zmierzając w stronę szkoły.
- Bo byliśmy zbyt nachalni? Zwykli, prości, niewarci uwagi kogoś takiego, jak on? - zaczęła wymieniać, a ja czułam, że zaraz wybuchnie mi głowa, ponieważ oprócz tego słyszałam też cichszym głosem jej przerażające myśli.
- Przecież musi wrócić! Lydia pożyczyła mu swoją książkę z chemii. - powiedział Scott, zanim zdążyłam go powstrzymać. Teraz zastanawiałam się, jak wytłumaczę to przyjaciółce.
- Lydia! - krzyknęła Ali - przecież wiesz, że sobie go zaklepałam! Powiedz, że to był tylko szkolny obowiązek, a nie konkurencja. - narzekała.
- Allison, spójrz na mnie. - powiedziałam lekko zdenerwowana. - Jestem chodzącą katastrofą. Nie musisz widzieć we mnie żadnego zagrożenia, ponieważ Stiles Stilinski mnie nie interesuje. Jest mi totalnie obojętny, nie pociągają mnie tacy seksowni, opaleni, wysocy i przystojni mężczyźni. Jak inaczej mam Ci to wytłumaczyć? - mówiąc to, starałam się opanować swój ton głosu.
- Nie musisz niczego tłumaczyć. - powiedziała Ali, wpatrując się w jeden punkt gdzieś w głębi korytarza. Moje oczy też tam powędrowały. Stiles stał przy klasie, gdzie właśnie mieliśmy mieć chemię.
***